Znów zaczął charytatywny marzec na Czantorii

Na pewno kojarzycie post podsumowujący zeszłoroczną akcję, w której wziąłem udział 10 razy. W tym roku mam również zamiar i zobaczymy ile razy mi się uda😊.
Nie należę do ludzi, którzy jakoś nadmiernie się poświęcają charytatywnym akcjom ale dzięki temu, że Czantorię widzę z okna jest to dla mnie motywacją aby znów ruszyć swoje cztery litery, przy okazji pomagając komuś w potrzebie. W zeszłym roku pomogło mi to w spełnieniu swojego osobistego wyzwania i nieskromnie mówiąc: Jestem z siebie dumny😊 więc dlaczego nie kontynuować.
Dlatego, że podoba mi się ten pomysł z tą Czantorią oraz podziwiam wszystkich poświęcających się ludzi, postanowiłem wam w skrócie przedstawić najważniejsze informacje.
Pozwoliłem sobie użyć treść regulaminu oraz wybrane informacje zaczerpnięte bezpośrednio z Charytatywnej akcji 31 dni na Czantorii z głównego posta na fb, w którym każdy poszczególny dzień będzie miał swój post. Dla ułatwienia w poście zamieszczone są link do tabelki oraz do wspomnianej akcji.

Czytaj więcej Znów zaczął charytatywny marzec na Czantorii

#bloger_Nydek #Toni_napisał #Toniego_blog_osobisty #31dninaCzantorii #Charytatywne31dninaCzantorii

Skąd się wzięła moja miłość do gór?

Robiąc trochę porządki w blogu uświadomiłem sobie, że brakuje specyficznego posta o tym Skąd się wzięła moja miłość do gór? Wspomniałem o tym w kilku miejscach ale jak sądzę nie zaszkodzi skleić do jednego😉.
Pasją do gór zaraził mnie Alois… zainteresowała cię treść? Czytaj na Toni napisał🙂

Nikt nie twierdził, że będzie łatwo: Jahodná, nad Kalištěm, Babí hora, Flaščí vrch, Vružná, Ostrý vrch

Jest takie czeskie dwuznaczne powiedzonko: Středa je ho tam třeba, które tłumacząc bezpośrednio brzmi: Środa jest go tam potrzeba. Ani po czesku nie rymuje się zupełnie ale używane jest dość często i to w różnych sytuacjach. Użyłem i ja opisując swoją ostatnią przygodę w grupie Górozbieraczy. Środa jako środek tygodnia przez wielu ludzi wykorzystywana jako pretekst do fizycznego zbliżenia więc również postanowiłem w tym dniu szczytować😁.

Opowiadanie z niewielkim opóźnieniem ale już jest w blogu Toni napisał.

Filipka, Loučka, Hrbel, Polední czyli kolejna wędrówka Toniego

Szczyty w zasięgu nóg mi się powoli kończą ponieważ w następny dzień po wyczynie z Mionszym poszedłem znów zdobywać okolicę. Muszę się ale przyznać, że nie bardzo mi się chciało i to nie z tego powodu, że na stopie w okolicach dużego palca zrobił mi się pęcherz. Zdziwiło mnie to, bo odkąd mam skarpetki z merino wełną to zapomniałem co to są obolałe nogi i to nawet po przejściu 30 kilometrowej N7. Albo podwinęła się skarpetka albo czas na wymianę wkładek. Na szczęście miałem odpowiednie w zapasie. To, że jednak poszedłem zawdzięczam koleżance, z którą umówiłem się na to wyjście kilka dni temu. Wstałem o 8 rano i pisząc jej wiadomość z zapytaniem czy wyjście aktualne miałem nadzieję, że z jakiegoś powodu powie, że nie😀.Niestety (stety😉) powiedziała, że TAK i nie dało się nic zrobić😐. Nie no, nie było tak źle, bo w trakcie stopniowego budzenia się powracała chęć wyruszenia.  Znów pojawiło się uzależnienie od znanej już wam aplikacji. W zasadzie nie tylko uzależnienie od aplikacji ale również od gór, ponieważ doskonale wiecie, że już babcia ponad 30 lat temu mi radziła abym się wyprowadził w góry😁.Od razu zrodził się plan, że nie pójdziemy tylko na Filipkę i z powrotem tą samą trasą jak pewnie sądziła koleżanka. Rzucona propozycja powrotu przez Łączkę została zaakceptowana, wręcz po tym jak zainstalowała aplikację Górobranie podobało się jej jeszcze bardziej i umówiliśmy się na start o 10. 

Zainteresowała cię treść? Czytaj na Toni napisał 🙂

Iść na mecz czy w góry… czyli jak sobie radzę z wyzwaniem i zdobywaniem szczytów z apką

Pod koniec zeszłego tygodnia miałem do podjęcia trudną decyzję: Iść na mecz czy w góry?Nie jestem pewien czy wspominałem ale kibicuję drużynie piłki nożnej z naszej wioski. Żadna tam ekstraliga ani nawet druga, ale w swoim miejscu zamieszkania dobrze jest się trochę poudzielać😉.No i zdecydowałem, że w niedzielę po pracy zamiast na mecz wyruszę w góry. Na meczu byłem w zeszły weekend więc postanowiłem, że musi być jakaś równowaga. Tym bardziej, że w najbliższą sobotę jadę z nimi jako kierowca autobusu. W decyzji pomogła mi oczywiście chęć dotrzymania sobie „obietnicy„, która jak wiecie wcale obietnicą nie jest tylko, że po prostu chcę. Drugim, ostatnio często podkreślanym motywatorem jest oczywiście aplikacja Górobranie. Nadal mam zaległości i osiągnięcie tego wyzwania jeszcze wisi na włosku i pod znakiem zapytania, ale jak widzicie dzielnie robię co mogę😉😊. Mapka w apce mi zaczyna ładnie żółknąć w okolicach Nydku (kolor zdobytego szczytu jest koloru żółtego) i tak mniej więcej zaplanowałem swoją trasę (jak zwykle zapisana w dwóch miejscach):Kamenný, Mionší, Gruník, Mały Soszów, Wielki Soszów, Čerchla.

Zainteresowała cię treść? Czytaj na Toni napisał 🙂

5/2021 z cyklu: Ja i mój rower. 30/50: Velké Doly, Osůvka, Farská hůrka, Na Horce oraz Hradisko – ile to w sumie?

Długo nie informowałem o tym jak mi idzie spełnianie przedsięwzięcia T50. Jak mi idzie sprawdzicie czytając najnowszy post z cyklu: Ja i mój rower. Usiądźcie wygodnie, bo jak zwykle długość posta jest proporcjonalna do przebytych kilometrów😀. Zróbcie sobie kawę lub herbatę a po przeczytaniu zostawcie po sobie jakiś ślad chociażby w postaci smajlika czy innej emotki. Szczytem zadowolenia z mej strony byłoby czytanie waszych komentarzy😊.
Zainteresowała cię treść? Czytaj tutaj > Toni napisał

Co nowego u Toniego w blogu #46

Kiedy mam dzień wolny wykorzystuję go różnie. Wczoraj wsiadłem na rower i napedałowałem 18km – opisywać nie będę, ponieważ nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Ot tak postanowiłem dodać 29 aktywność do T50 przy okazji zdobywając kolejne punkty do kolekcji Górozbieracza. Czasami pada, albo czasami po prostu nie chce się mi nic innego robić, jak na przykład dziś 😉.Zmian niewiele ale powiadomić trzeba 🙂. Oto kolejna porcja zmian i aktualności, oczywiście zapis opracowany dzieki notatkom po każdych zmianach czy aktualizacjach.

Zainteresowała cię treść? Czytaj na Toni napisał 🙂

Pomidory nadziewane serem feta na grill

Już nie pamiętam kiedy i jak wpadliśmy na ten pomysł, ale wyszło to jakoś tak samo spontanicznie. Mając jakieś tam grono znajomych zdarza się, że jesteśmy zapraszani na różne mniejsze lub większe imprezki 😉. Wśród nich można (i trzeba) wymienić grillowanie. Z racji, że mięcha nie jadam musiałem się sam postarać o to aby na każdej z takich imprez nie musieć jeść sera na różne sposoby 😀. Zgodnie z ogólnym warunkiem uczestnictwa w takiej imprezie każdy miał coś przynieść. No i wpadliśmy na pomysł z pomidorami i paprykami. Od tego czasu „żartem” jest nam oznajmiane, że możemy przyjść pod warunkiem, że przyniesiemy pomidory i papryki 😁, bo taką furorę zrobiliśmy. W poprzednim poście wspomniałem, że skończył mi się urlop, a tak się złożyło, że w przedostatni dzień byliśmy znów na grillu, więc pomidorów nie mogło zabraknąć. Aczkolwiek tym razem tylko kilka sztuk, ponieważ zostaliśmy informowani o przygotowanej dużej ilości jadła. Pomijając fakt, że wróciłem z koncertu z Ostrawy z piątku na sobotę o 2 w nocy, to jakoś dałem radę przygotować tych parę sztuk, przy okazji wpadając na pomysł aby się tym prostym przepisem z wami podzielić.

Zainteresowała cię treść? Czytaj na Toni napisał 🙂

8 szczytów do kolekcji, czyli 4/2021 z serii: Ja i mój rower

Skończyły mi się 2 tygodnie urlopu, który spędziłem roboczo koło domu, trochę relaksu przy okazji uroczystości przeżycia pół wieku, jakiś koncert no i do pełni szczęścia oraz zadowolenia z pomyślnie spędzonego urlopu brakowało mi tylko gór. W piątek więc ruszyłem cztery litery i wyjechałem w trasę. Upał mniejszy niż ostatnie parę dni więc powinienem dać radę. Nie ukrywam, że sporym motywatorem stała się dla mnie apka Horobraní, postanowiłem więc zdobyć kilka nowych szczytów. Przejechanych(również wepchanych) 33 kilometrów jak zwykle powoduje, że długość posta jest proporcjonalna do długości trasy😉.
Czytaj dalej: 8 szczytów do kolekcji, czyli 4/2021 z serii: Ja i mój rower

Krupnik inny niż zwykle

Żona zdobyła gdzieś interesującą książkę. Kolejny raz przeglądała ją w celu znalezienia inspiracji na obiad, czytała kolejno składniki z przepisów i kiedy trafiła na danie z grzybami od razu było jasne, że tego mi na pewno nie ugotuje😃.
Mój przepis jednak daleko odbiega od tego zapisanego w książce. Chociaż oferuje ciekawe kombinacje składników to brakuje jej przede wszystkim ziół w tych przepisach. Moim zdaniem to najważniejsze tuż obok pieprzu i soli😉. Puściłem wodze swej kulinarnej fantazji używając kolendry, przy okazji podpowiem wam, że po czesku się to nazywa koriandr. Śmiało mój przepis (zresztą jak zwykle) można zaliczyć do kulinarnych eksperymentów, ponieważ założę się, że mój krupnik jest inny niż zwykle. Dlaczego inny? No sami zobaczcie co wrzuciłem do gara: Krupnik inny niż zwykle.